W listopadzie minęło 7 lat od kiedy wygraliśmy program Mam Talent. Niemal na każdym evencie, na którym rozmawiamy z ludźmi, przy każdym nowym spotkaniu, słyszymy pytanie: „Jak występ w Mam Talent” zmienił Wasze życie?
No jak to jak? Całkowicie!
Byliśmy sobie parą licealistów. Trenowaliśmy razem akrobatykę, bo lubiliśmy sport i siebie ?, ale to była pasja. „Pracą” była wtedy szkoła i nauka. Kradliśmy czas na treningi, żeby nie zawalić matury.
Pomysł udziału w Mam Talent był szalonym pomysłem Bartka, który już raz był na eliminacjach, ale się nie dostał.
Bartek: To było w 2 edycji. Nie udało się. Wychodząc z teatru w Zabrzu odwróciłem się i powiedziałem: „Ja tu jeszcze wrócę”. No i 3 lata później namówiłem do tego Delfinę, wówczas moją dziewczynę.
Delfina: Ja pojechałam tam tylko dla Bartka. Miałam wizję castingu i tyle. Przez myśl mi nie przeszło, że możemy przejść dalej. Nie czułam się na siłach, żeby zaliczyć kolejne etapy, bo wspólnie trenowaliśmy zaledwie 7 miesięcy, ale przygotowaliśmy układ i pojechaliśmy na casting do Krakowa do Teatru Słowackiego …
Tam na kolanie wymyśliliśmy nazwę. Oczywiście na początku były wszystkie kombinacje z „Duo coś tam” w nazwie, ale ostatecznie poszliśmy w prostotę i tak powstało Delfina&Bartek.
Daliśmy z siebie 100%. Wykonaliśmy najtrudniejsze figury, które na ten moment potrafiliśmy. I? I jak zobaczyliśmy 3 razy tak, to w głowie przeplatały się 3 uczucia: radość i strach z niedowierzaniem.
D: U mnie to zwłaszcza strach. Co tu dużo mówić – byłam przerażona.
3 x TAK jeszcze nic nie znaczy, bo takich jak my mogło być dużo, a miejsc w półfinale tylko 40. Jednak zaczęliśmy mocniej trenować i czekaliśmy na ostateczny werdykt. Na jego ogłoszenie zawiózł nas nasz przyjaciel Mateusz – dziękujemy raz jeszcze, jeśli to czytasz :). Ogłoszenie półfinałowej czterdziestki było w niedzielę, w Warszawie. O 4:00 w niedzielę wróciliśmy z wesela w Rzeszowie, a o 5:30 jechaliśmy do Warszawy. Głodni, niewyspani, a tu nagrywki na Starówce. Upał niesamowity, a w głowie tylko jedna myśl „coś zjeść” :D. Jakoś przetrwaliśmy, a nagrodą był werdykt Jury – przeszliśmy do półfinału.
Chwila radości, ale zaraz potem trudne pytanie w głowie „I co dalej?”.
Jedno było pewne – wiedzieliśmy, ze musimy zrobić konkret. Znowu przeskoczyć swoje 100% z eliminacji i wystąpić na 100% w półfinale. Poprosiliśmy o pomoc Agę Wójcik-Dziadosz, choreografkę, znajomą Delfiny z zespołu „Kornele”, która pomagała już wcześniej Bartkowi przy choreografiach do zawodów sylwetkowych i zaczęliśmy cisnąć. Z Agą pracujemy do tej pory – dziękujemy Ci za wszystko 🙂 .
Tak się szczęśliwie-nieszczęśliwie złożyło, że to były nasze „wakacje życia”, czyli „teoretycznie” najdłuższe wakacje w całej edukacji – 4 miesiące między maturą, a początkiem studiów. Czas na wyjazdy, imprezy i luz. U nas zaś, był to czas najcięższej pracy w życiu. Mieliśmy 1-2 treningi dziennie, trwające po kilka godzin. Uczyliśmy się całkowicie nowych elementów. Były krew pot i łzy. Jednocześnie był to taki czas, że w zasadzie nie musieliśmy spać. Elementy, które wydawały się niemożliwe do wykonania, zaczęły wychodzić. Byliśmy przygotowani.
Półfinałowy live w Warszawie. Na castingu w Krakowie było sporo stresu, ale przed livem było go o wieeele więcej. Świadomość, że ogląda Cię Jury, publiczność w studio i miliony przed telewizorami trochę paraliżowała. Tu nie ma powtórek. Masz jedną jedyną szansę. Kolejny raz zrobiliśmy nasze 100%. Daliśmy z siebie wszystko i byliśmy zadowoleni z występu, w którym pokazaliśmy nasze “Romantic Duo”. Reszta była w rękach telewidzów i Jury.
Byliśmy w finałowej 3-ce i stanęliśmy do oceny Jury z Patrykiem Rybarskim. Werdykt: 2:1 dla nas.
Mamy finał! I tu jeszcze większa radość, ale też jeszcze większy strach. Czasu na przygotowanie jeszcze mniej – 3 tygodnie, z czego niemal 2 tygodnie chorowaliśmy! 3 tygodnie, w trakcie których trzeba było wymyślić: strój, rekwizyt, muzykę i choreografię. Na szlifowanie układu został nam tak naprawdę tydzień. Tak powstała „Pozytywka”.
D: Ćwiczyliśmy na podeście z palet. Drzazgi wbijały nam się w tyłek. Nie było ani łatwo ani miło.
B: To była masakra. Nigdy w życiu tyle nie trenowaliśmy. Zwykle po 3h, dwa razy dziennie lub więcej. Jedliśmy też na sali.
FINAŁ
Nasz występ był 4 w kolejności, na 10. Wszystkie statystyki mówią, że wygrywają osoby z ostatnich pozycji. Byliśmy pewni, że tego nie wygramy. Trudno, ale wiedzieliśmy, że musimy dać z siebie 100%. Pokazać to nad czym tak ciężko pracowaliśmy. Wykorzystać swoje kilka minut na wizji tak popularnego programu jakim był wówczas Mam Talent.
I znowu szok. Finałowa trójka z Anią Filipowską i Pitzo & Polssky (super tancerze, którzy wg nas również powinni wygrać. Żałujemy, że byliśmy w tej samej edycji).
Kiedy usłyszeliśmy, że zwyciężył „duet” byliśmy pewni, że chodzi o chłopaków. Kiedy padło „Delfina&Bartek” staliśmy jak wryci. Szok, niedowierzanie i lekki paraliż ?. Coś tam się działo dookoła. Leciało konfetti, ktoś gratulował, a my nie za bardzo byliśmy w stanie coś powiedzieć.
B: Pamiętam jak wróciliśmy do hotelu odpaliłem Facebooka, a tam 99+ w powiadomieniach. Kilkaset wiadomości od wszystkich – znajomych, rodziny, nieznajomych ?. Maile, smsy, telefony.
Niedziela zaczęła się od wizyty w Dzień Dobry TVN. Byliśmy w programie po półfinale, ale nie można nas było wtedy nazwać medialnymi wyjadaczami, więc oczywiście był stres. A potem zaczęło się jakieś szaleństwo.
Po wyjściu ze studia praktycznie każdy nas witał i gratulował zwycięstwa. Obcy ludzie mówili, że oglądali Mam Talent i że nas widzieli. Rozdzwonił się telefon. Dzwonili dziennikarze, wchodziliśmy na żywo na antenę w radiu.
Telefony z propozycjami występów zaczęły się praktycznie od razu. Pierwsza propozycja pojawiła się już po półfinale. A my bez strony internetowej, wizytówek, Facebook – łysy, tyle że był. Ale jak się powiedziało A, trzeba było powiedzieć B i działać.
Nasz pierwszy występ, to cudowny koncert „Whitney Houston symfonicznie” w Pałacu Kultury i Nauki w Warszawie.
Tu teoretycznie kończy się nasza przygoda z Mam Talent, a jak jest w praktyce i jak ten program zmienił nasze życie, to już w następnym wpisie.
D&B
Zdjęcia: materiały archiwalne programu Mam Talent, demotywatory.pl oraz naszych prywatnych archiwów.